niedziela, 7 kwietnia 2013

Que deficil es er Yo...


To wszystko zaczyna mnie już przerastać. Nie wiem co mam myśleć. Za dużo myślę. Wcale tego nie chcę. Co chwilę przychodzi mi na myśl tylko jedna rzecz.. To jest takie męczące.. Robię to podświadomie..  Nie jest tak łatwo wyrzucić kogoś z serca. To nie jest pstryk palcem, wykasowanie pamięci, zaczęcie wszystkiego od nowa. Tak. Zacząć można, ale trzeba się nauczyć tak żyć. Ja jeszcze nie potrafię. Nie ma godziny, w której bym o Tobie nie pomyślała.  Próbowałam już chyba wszystkiego. Staram się nie myśleć, zajmuje się czymkolwiek, ale nie potrafię. Próbuję myśleć przed snem o czymś innym, ale nie potrafię. Śnisz mi się każdej nocy. Każdy sen jest powiązany z Tobą. Co druga myśl również jest z Tobą powiązana. Dlaczego nie możesz mi wreszcie dać świętego spokoju... Tak bardzo tego pragnę.. Nie uda mi się. Nie potrafię. To jest zbyt ciężkie. Poza tym.. Nawet jakby mi się udało.. I tak będzie jedna cząstka  która połączyła nas na zawsze.. To się nigdy nie zmieni. Już zawsze będziemy w jakimś stopniu połączeni.. Czy tego chcemy, czy też nie. Eh... Tracę kontrolę. Zachowuję się dziwnie. Przez moje zachowanie cierpią bliskie mi osoby. Nie chcę ich ranić. Przepraszam Was. Od kilku dni z reguły siedzę w domu. Wychodzę, bo inaczej się nie da, ale staram się wychodzić jak najmniej. Nie chcę się z nikim spotykać.. Jeszcze przez przypadek kogoś zranię. Jestem teraz jak bomba przed eksplozją. Nikt nie wie, kiedy nastanie czas. Nikt nie wie, kiedy wybuchnę. Ja sama tego nie wiem. Boję się. tak bardzo się boję. Dlaczego to wszystko musiało się przytrafić akurat mi..? Nie wiem. Może na to zasłużyłam.. Możliwe... Ciężko jest. Wiem, że muszę dać radę. Wiem, że muszę być silna. Tak dużo muszę, a tak niewiele potrafię... przepraszam za to, jaka jestem.. Przepraszam, że nie potrafię tego zmienić..

Tak trudno jest być mną...


" - Widzisz ten ocean ? Podoba Ci się ?
- Tak. Piękny jest.
- On wszystko może, ale nic nie musi..."

" nie znasz składu powietrza którym oddychasz.. To powietrze Cię zabija."

 " Może i wyglądam spokojnie, ale w głowie zabijałam już tysiące razy..."

cyt: Sala  Samobójców.


http://www.youtube.com/watch?v=ivSpgxnHS2E 

Psia mać.

Chłodno.. I za oknem i w środku. Zimna, nieczuła nicość ogarnia mój umysł. Co robić? Jak to zwalczyć? Mam mętlik w głowie... Myślę. O czym? O Tobie. Często? Cały kurwa czas...


Ile dni musi minąć, bym wiedziała co ze sobą zrobić? Stoję na krawędzi pierdolonych nerwów, kilka ostatnich, cienkich żyłek i pfff, lecę. Spadam. Na samo dno.. A może i ciut niżej.
Ilekroć nie obrócę się w którąkolwiek stronę, przed oczami mam jedno. Pewną uśmiechnięta gębę. Uwielbiam ją.
Co się ze mną do cholery dzieje? Długo się tak nie czułam.. Rozdwojenie jaźni. Moment, czuję sie wspaniale, nie chce tego kończyć, chcę trwać tak wiecznie. Drugi moment, a czuję jak nóż przedziera się przez damo serce, wybija plecami i wierci dziurę na wylot. Zaciskam oczy, odpalam papierosa i myślę. Czekam, aż przejdzie. A głowa pali mi się od natłoku pierdolonych bzdur, które niszczą mi życie. Dlaczego jest tak ciężko? Jednak nie da się przejść przez wszystko nawet, jeśli ma się przy sobie kogoś bliskiego.. Mimo to jest ciężko. Odrobinę łatwiej, lecz nadal ciężko...


Kiedyś pisałam, ze staję się odporna na innych ludzi. Właśnie osiągnęłam multum. Chciał, nie chciał, po prostu olewam. To wychodzi samo z siebie. I szczerze mówiąc, nie przeszkadza mi to już. To źle, wiem. Ale na tą chwilę nic na to nie poradzę... Może kiedyś będzie jak dawniej. Może kiedyś znowu się zobaczymy i będziemy się śmiać z głupich rzeczy. Może jeszcze kiedyś powiem, że kocham.



Czasem coś rani mnie tak, że cierpienie nie mieści się w moim ciele, i czuję, że każda żyła pęka mi w bólu.. Dni mijają, ale ból nie. Rano, po przebudzeniu mam wrażenie, że to tylko koszmarny sen, ale to trwa bardzo krótko. Świat nie jest taki, jak go malują.. Domek dla lalek z rodziną, która okazuje sobie miłość, istnieje tylko w sklepie z zabawkami.. W prawdziwym życiu, rodzina to tylko grupa obcych ludzi, która walczy o przetrwanie. Jeśli nie można już wierzyć przyjaciołom, ani własnym rodzicom, to co nam pozostaje..?
To wszystko kłamstwo... A ja nie chcę w nim uczestniczyć.
Od teraz będę robić wszystko, co zakazane.
Jeszcze zobaczysz, że to była najgorsza decyzja w Twoim zasranym życiu.!



http://youtu.be/nEz6Li9GccM
"Jesteśmy, by rozkruszyć Wasze serca z kamienia.."

sobota, 16 marca 2013

Keep Calm and Hate Everyone.

Miewam psychosomatyczne objawy paranoi...

Nie wiem co się ze mną dzieje, ile można pisać? Nie opublikuję nawet 1/4 tego, co mam w głowie, wstyd mi po prostu. Najzwyczajniej w świecie mi wstyd. Głupia jestem. Za bardzo wierzę ludziom. Ilu tak naprawdę mogę ufać? Policzę na placach jednej ręki.... Jakim trzeba być skurwysynem, by tak robić kogoś w chuja? Bez sumienia, z zimną krwią.

Z jednej strony rozumiem, kiedyś sama też taka byłam. Nie liczyło się dla mnie nic, prócz dobro własne, by wyjść na plusie i mieć to, co się chce. Zmieniłam się. Mój wyjebanizm na wszystko ograniczył się do minimum, choć szczerze mówiąc, powinnam wrócić do poprzedniego stanu istnienia. Było lepiej, wygodniej, bezpieczniej. Nie brałam do siebie nic, poza słowami ludzi, na których mi zależało. Teraz nie wiem na kim mi zależy. A raczej na kim zależeć mi powinno, kto na to zasługuje. Kto powinien być obdarowany przeze mnie jakimkolwiek uczuciem? Kto jest na tyle fair, na tyle szczery, żebym mogła zaufać? Nadal nie potrafię się przemóc. Nadal jestem tchórzem, jeśli chodzi o sferę uczuciową. Nadal nie potrafię....

Ciężko mi. Nie wiem co mam myśleć, nie wiem co ze sobą zrobić. Snuję się po domu, omijam przeszkody już sama z siebie, choć prawię walnęłam dziś o futrynę. Mój umysł śpi, jest nie przytomny, zapadł w sen zimowy. Ulegam bardzo szybko, a to źle. Przecież tak nie było, co się ze mną dzieje? Nie wiem, nawet nie wiem co piszę...
To, co przychodzi mi w tym momencie na myśl. Zero składni, zero czegokolwiek. To nie ma sensu..

Zaczęłam pisać. Już sporo tego jest. Siadam, otwieram zeszyt i wylewam swoje myśli na kartkę. Wylewa mi się z długopisu, z oczu, z serca. Jestem głupia, nie mogę się odnaleźć. Cholera.


W poniedziałek wracam do pracy. Skończy się sielanka, wolne dni, nuda, czas. Skończy się prywatność i życie towarzyskie. (Jakie kurwa życie towarzyskie?!) Nevermind...
Ciężko mi kurwa!


Chocolate <3
Kakałko ^^

Grypa, chuj...

Co się dzieje z tymi ludźmi, do kurwy nędzy. Mam Was dość, naprawdę.
KEEP CALM and HATE EVERYONE.



Wypierdalać.


takie na dziś :
Solar Białas - Olejmy Jutro. <3

czwartek, 7 lutego 2013

Nie żałuję żadnej znajomości, bo nawet fałszywe mordy czegoś mnie nauczyły.

Czasem, w życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, że zauważasz kto jest dla Ciebie prawdziwym przyjacielem. Nie raz, do zauważenia prawdy potrzebny jest ktoś do pomocy, ktoś, kto naprowadzi Cię na tą właściwą drogę.

Siedzę i myślę. Zauważam, jak otaczający mnie świat, skąpany jest we fałszu, złudnej nadziei, w kłamstwach, dwulicowości, w zranionych uczuciach. Całe miasto, wszyscy ludzie, który uśmiechają się do mnie na co dzień. Wszyscy kłamią.
Takie życie ma na co dzień każdy z nas. Nikt tego nie chce, ale też nikt nie robi nic, by cokolwiek w tym temacie zmienić. Każdy potrafi narzekać, ale nikt nie umie wziąć spraw we własne ręce. Totalne dno.

Czym jest dla Ciebie przyjaźń? Dla mnie jest czyś najważniejszym. Przyjaciel, to osoba, na której zawsze mogę polegać. Która o 3 w nocy odbierze telefon, gdy będę zalewała się łzami na łóżku. Osoba, z którą będzie można wspólnie pomilczeć cały dzień, leżąc na kanapie, czy spacerując. Przyjaciel to ktoś, na kogo zawsze możesz liczyć, mieć pewność, że ta osoba nie odejdzie, że będzie w razie potrzeby. Ale przyjaźń trzeba pielęgnować. Ona umiera, rozpływa się, gdy się o nią nieodpowiednio dba. Nie możesz jej tak po prostu zostawić i wrócić po jakimś czasie z nadzieją, że będzie idealnie. Przyjaźń, to roślinka, którą we dwoje trzeba podlewać, troszczyć się, zajmować. Inaczej zwiędnie i nic po niej nie zostanie.
W przyjaźni nie ma miejsca na kłamstwa, fałsz, odpychanie na drugi plan. Zrozumienie, rozmowa, bliskość.. To pomaga jej przetrwać. Inaczej, prędzej, czy później to wszystko się rozpadnie, odejdzie w przeszłość - bezpowrotnie.

Obietnice, składane kilkukrotnie, a później nie dotrzymywanie ich, traci na wartości za każdym razem. Jeśli złamiesz obietnicę po raz kolejny, Twoje słowo nie będzie już nic warte. Tysięczne "przepraszam" jest tysiąc razy mniej wiarygodne, niż to pierwsze, prawdziwe. Im częściej przepraszasz, tym mniej to ktoś docenia..

Do Niego. A.

Chciałabym poczuć się choć trochę potrzebna. Mieć pewność, że będziesz, nie znikniesz, że dotrzymasz słowa. Chciałabym choć raz nie uronić łzy, gdy myślę o Nas, o przeszłości, o planach, złamanym słowach, niedotrzymanych obietnicach, o wszystkim, co było złe.. Tak, te wspomnienia są najwyraźniejsze, najtrwalsze. Bolą jak cholera, ranią jak miliony szpilek wbijane w samo serce.

Nowości, które przychodzą do mnie z trzeciej ręki, bolą jeszcze bardziej. Wtedy wkracza bezsilność, gniew, ból, żal i pretensje do samej siebie, że kolejny raz dałam się nabrać. Naiwna, głupia, łatwowierna.. No tak, przecież narkoman zrobi wszystko, dla swojego narkotyku. Uzależnienie nie puszcza, trzyma sznur zaciśnięty na szyi i tylko czeka, by pociągnąć go jeszcze mocniej. Udusić własną chciwością, własnym pragnieniem zaspokojenia sumienia i bycie szczęśliwym.
Gdy tak siedzę i myślę o tym wszystkim, czuję, jak gula rośnie mi w gardle, a łzy same pchają się do oczu. Fakt, że kolejny raz uwierzyłam, znowu dałam szansę i miałam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży... Ile mam czekać? Miesiąc? Dwa, Pięć? Rok? Powiedz mi ile potrzebujesz czasu na ułożenie sobie wszystkiego. Przestań mnie zwodzić obietnicą spotkania, którą i tak prędzej, czy później odwołasz. Przestań wytykać mi błędy, jeśli sam nie widzisz swoich. Spójrz na to trzeźwo, nie przez różowe okulary, których ostatnio wcale nie zdejmujesz... Zdobądź się na to. Zdobądź się na szczerość, na prawdę. Powiedz mi prosto w oczy, na czym stoję, bo ja już się pogubiłam. Powiedz mi. Naprowadź. Ta bezsilność, niepewność, to mnie zabija. Świadomość tego, że kiedyś było idealnie. Co się zepsuło? Czego nie ma, co się stało, że to wszystko wygląda właśnie tak? Dlaczego nie może być jak dawniej? To wszystko straciło sens, wiara odeszła, uczucie gaśnie, lecz żal i ból pozostaje taki sam. Ilekroć próbuję sama podjąć decyzję, Ty wszystko burzysz. Kolejne obietnice, kolejna iskierka nadziei, kolejna porażka i zawiedzenie się. Zawsze kończy się tak samo, nie zauważyłeś?
Każdy ma swoje życie. Praca, szkoła, obowiązki. Jednak jeśli nasza znajomość jest nazywana przyjaźnią, to do czegoś nas zobowiązuje. Do czegokolwiek.
Ile daliśmy sobie szans przez ostatni rok? Ile razy wygadywaliśmy sobie wszystko co nam leży na sercu, by potem już być na czysto i zacząć od początku? Co to dało? Widzisz różnicę?
Usiądź. Zamknij oczy, proszę.
Przypomnij sobie wszystko, co było kiedyś 4 lata wstecz, idąc po kolei do przodu. Rozmowy, śmiechy, tajemnice. Wspólne łzy, to ciepło, które biło podczas przytulenia. Ulubione piosenki, układane plany, spacery, wyjścia, marzenia. Wspólne zdjęcia, nagrania, szczerość..
Widzisz to? Jesteś w stanie wrócić pamięcią do tamtych czasów? Wygląda beztrosko, prawda?
A teraz zamknij ponownie oczy.
Wróć myślami rok wstecz. Idź kolejno miesiącami, wyszczególniając wspólne wspomnienia. Ile tego jest? Pytam o te dobre. Kilka? Dwa? Trzy? Dwadzieścia? Mało...
A teraz te mniej miłe wspomnienia z poprzedniego roku. Trochę więcej, co? Dużo więcej..
Teraz widzisz różnicę?
Kiedyś nie potrafiliśmy się kłócić. Znamy się tak dobrze, a jesteśmy sobie tacy obcy. Nie pamiętam zapachu, głosu, uśmiechu, iskierki w oku. Nie pamiętam ostatniego wspólnego spaceru, nie pamiętam ostatniej szczerej rozmowy... Słuchając naszych piosenek, łzy płyną po policzkach. tak jak teraz, gdy to piszę. Nie rozumiem już Twojego podejścia. Nie rozumiem zachowania, nie rozumiem Ciebie. Czasami czuję, jakbym rozmawiała z kimś innym, obcym, obojętnym. Dlaczego? Czemu tak się stało? Gdzie popełniłam błąd? Co mi umknęło przez ten czas, czego nie dostrzegłam? Mam wrażenie, że nie rozumiesz...
Nie da się walczyć o coś,  w pojedynkę. Tu potrzeba pary, czterech zgranych rąk, dwóch spójnych umysłów. Dwóch tak samo bijących serc.
Ten chłód, obojętność, cisza, czekanie na marne.. Ta nadzieja.
To wszystko jest trucizną.
Ale wiesz co? Kocham. Kocham najmocniej na świecie. Nadal, pomimo, nie za... Potrzebuję, tęsknię, wierzę... Mimo wszystko.... Mimo łez, braku odwagi, mimo tego, co już nie wróci. Kocham. Najzwyczajniej w świecie Cię kocham. Tego Wysokiego kiedyś uśmiechniętego i tajemniczego faceta. Złośliwca, który mimo wszystko potrafił wywołać uśmiech.
Wybacz mi. Wszystko, co robiłam źle. Wybacz mi każdy krzyk, każdy gniew, każdą awanturę. Jestem słaba. Za słaba, by temu podołać. To też mi wybacz..

Wszystko co piękne, na zawsze pozostanie w sercu. Wdzięczność. Miłość. Troska. Wspomnienia. Tęsknota.

I o wiele, wiele więcej...